Fragmenty wszytej w strony kroniki broszury:
Nowy kośció³ w Mi³om³ynie.
S³owo do wszystkich, którzy siê tym interesują.
Od postronnego.

Cena 50 fenigów. Dochód przypada na fundusz budowy kościo³a. Królewiec w Prusach. Wydrukowane przez spadkobierców A. Hausbranda, 1893.

Idea budowy nowego kościo³a ju¿ chyba co najmniej od dziesiêciu lat zajmuje wszystkie kompetentne i niekompetentne krêgi naszego miasteczka oraz jego okolicy. Jakieś sześæ lat temu sprawa wesz³a w kolejne stadium, sprawdzono miejsce, podjêto postanowienia, pojawili siê tu rozmaici urzêdnicy, którzy wykonali plany i wkrótce kwestia budowy kościo³a sta³a siê tak popularna, ¿e zajmowa³ siê nią ka¿dy; sta³a siê przedmiotem powszechnego zainteresowania i powszechnej dyskusji.
Od początku wystêpowa³y dwa przeciwstawne stanowiska: czy nale¿y ponownie budowaæ na dawnym placu z czêściowym zachowaniem starej świątyni, czy te¿ powinno siê poszukaæ nowego miejsca i tam postawiæ nowy kośció³, niezale¿nie od starego? - Dwa pytania, w obydwu wydaje siê byæ wiele "za" i "przeciw". Wkrótce dosz³o wiêc do tego, ¿e wyra¿anie opinii na ten temat przekszta³ci³o siê w otwartą wojną; ka¿dy pogląd mia³ swoich zwolenników i ka¿dy swoich wrogów. Jednak we wszelkiej wojnie ktoś musi zwyciê¿yæ i z regu³y zwyciê¿a przedstawiciel takiej sprawy, która stoi na gruncie prawa oraz jest bardziej rozumna, s³uszna i rozsądna. I tak równie¿ w przypadku budowy kościo³a mi³om³yñskiego nale¿y rozstrzygnąæ kwestiê, który z dwu poglądów zawiera wymienione zalety - wybór nie jest zapewne zbyt trudny, a obowiązkiem ka¿dego jest dopomóc tej s³usznej sprawie w uzyskaniu zas³u¿onego zwyciêstwa.
Aby rozwinąæ problem budowy świątyni nale¿y przede wszystkim uwzglêdniæ po³o¿enie i przeznaczenie kościo³a w starym mieście Mi³om³ynie. Miasto, za³o¿one ju¿ w XIII wieku, ma dosyæ regularną zabudowê. Rozciąga siê ze wschodu na zachód i tworzy je w³aściwie tylko jedna d³uga ulica, która w po³owie rozszerza siê w piêkny rynek, stanowiący w naturalny sposób centrum ruchu. W ogóle pierwotnie sk³ada³o siê ono tylko z rynku i jego otoczenia, co pokazują resztki starych murów miejskich. Miasto by³o wyjątkowym punktem obronnym, dziêki naturalnym i sztucznym obwarowaniom prawie nie do zdobycia. Od po³udnia chroni³o je jezioro zwane Bexlebin, za którego mizerną pozosta³ośæ mo¿na uznaæ jezioro miejskie. Wejście od zachodu, jedyne pozwalające na swobodny dostêp do miasta, zosta³o sztucznie solidnie umocnione. G³ównym punktem tej fortyfikacji by³ kośció³ ze swoimi potê¿nymi murami i olbrzymią wie¿ą, która z jednej strony pozwala³a dostrzec spodziewane ataki z polskich lasów , z drugiej - s³u¿y³a w potrzebie jako ostatnie miejsce schronienia, gdy¿ jej potê¿ne mury wytrzymywa³y ka¿de natarcie, a do wnêtrza prowadzi³a tylko jedna brama. Wie¿a powsta³a prawdopodobnie wcześniej ni¿ budynek kościo³a i początkowo by³a jedynie elementem systemu umocnieñ obronnych miasta. Przylega³ do niej mur miejski z solidną bramą pośrodku (jej resztki by³y widoczne jeszcze w latach piêædziesiątych), dającą jedyny dostêp od tej strony. Ochronê od pó³nocy tworzy³a znowu naturalna tama, którą stanowi³ le¿ący powy¿ej staw; jego odp³yw w kierunku jeziora Bexlebin na skutek sztucznego spiêtrzenia podtrzymywa³ pracê stojącego w mieście wielkiego m³yna i równocześnie otacza³ wodą zamek, zamykający swoimi obwarowaniami wejście od wschodu. Po³ączenie miêdzy zamkiem i kościo³em, zapewne dziêki przejściu pod m³ynem, pozwala³o, aby w potrzebie za³oga zamku mog³a stawiæ siê do obrony kościo³a. Tak wiêc Mi³om³yn by³ umocnionym punktem i wystarczająco czêsto, daremnie, roztrzaskiwa³y siê czaszki polskich rozbójników na mocno spojonych murach miasta i kościo³a. Kośció³ wzniesiono wiêc tak¿e dla obrony i bezpieczeñstwa, o czym świadczy jego usytuowanie w najbardziej wysuniêtym krañcu miasta. Mury kościelne siêga³y tak daleko, na ile pozwala³ bagnisty brzeg ³ąki. świątynia sta³a w rogu miasta, widoczna tylko z jednej strony i te¿ wzniesiona wy³ącznie dla zabezpieczania tej strony.
W tym kszta³cie i w tym miejscu przetrwa³ dawny kośció³ prawie sześæ stuleci. Zmieni³ siê obraz. Kraina jest bezpieczna, mury runê³y, miasto poszerzy³o swój obszar na wszystkie strony, lecz oczywiście nie poza kośció³, który sta³ przecie¿ na brzegu bagnistych ³ąk, na skraju miasta, gdzie stoi jeszcze dzisiaj, i rozbudowa w tym kierunku by³a niemo¿liwa. Swemu początkowemu za³o¿eniu na wzór twierdzy kośció³ zawdziêcza³ to, i¿ stawia³ skuteczny opór zêbowi czasu, ¿e on, a w szczególności stara wie¿a, zachowa³y siê do naszych czasów w kszta³cie nieomal pierwotnym. Jednak stulecia pozostawi³y na kościele i wie¿y swój ślad. świątynia potrzebuje nowego budynku, nie odpowiada ju¿ wymaganiom gminy i nale¿y ją zburzyæ; na wie¿y widaæ silne pêkniêcia, chwieje siê nawet przy biciu dzwonów, ale stoi mocno jak zawsze i gotowa jest przetrwaæ jeszcze wieki, jeśli tylko niszcząca ludzka rêka, która nie widzi świêtości nawet w świadkach minionych czasów, nie siêgnie po nią i jej nie zburzy.
Tak wiêc postanowiono wznieśæ nową budowlê i stajemy przez dwoma przeciwstawnymi pomys³ami: "Ca³kowite zburzenie starego kościo³a i wzniesienie nowego w innym miejscu, co pos³u¿y poszerzeniu miasta". W tym duchu wypowiada³y siê projekty i opinie dawniejszych komisarzy rejencyjnych, zajmujących siê budową świątyni, m.in. tajnego radcy Arnolda, Hessego i innych. Jest to idea niewdziêcznej potomności, która depcze pomniki przodków i myśli wy³ącznie o przysz³ości i wspieraniu jej korzyści.
Przeciwny do niej jest inny pogląd, który przybra³ obecnie wyraźny kszta³t dziêki projektowi radcy rejencji Bessel-Lorka, mianowicie: "Zachowa siê starą wie¿ê, nowy kośció³ wybuduje siê w kierunku plebanii, a wiêc prostopadle do obecnego, i ten kośció³ po³ączy siê z wie¿ą kru¿gankiem z otwartą w stronê ³ąki przybudówką".
To projekt wdziêcznej potomności, która pragnie utrzymaæ dawne usytuowanie kościo³a, a zw³aszcza odbudowaæ starą wie¿ê, tê, która od 560 lat góruje nad miasteczkiem najpierw jako bastion przeciw wrogom, teraz jako symbol pokoju Bo¿ego. Trzeba zachowaæ ją dla potomności jako świadka przesz³ości. Na tej samej ziemi, na której tak d³ugo przekazywano radosne pos³annictwo ewangelii, nale¿y nadal g³osiæ s³owo Bo¿e wiernej potomności! Jaka wznios³a i piêkna idea! Niestety, ¿yjemy w czasach, kiedy uczucia poetyckie ju¿ z rzadka odnoszą zwyciêstwo nad zasadami rozsądku. By³oby przecie¿ nieroztropne nie daæ pos³uchu tak piêknie wyra¿onej idei, bynajmniej, jeśli mo¿na zachowaæ, nie burzyæ; co siê ma, to siê ma. Ale zapytajmy raz otwarcie, po co zachowywaæ dawny plac, dlaczego nie postawiæ nowego, godnego, dumnego domu Bo¿ego w lepszym miejscu, nie - jak dawniej - z przeznaczeniem do obrony miasta, ale jako symbolu zwyciêstwa i si³y gminy? (...)