Mazury, Prusy Wschodnie, Warmia, historia Warmii i Mazur, Dąbrówno, Gilgenburg, Ryn, Olsztynek, Miłomłyn, Mierzwa, kroniki, reportaże, bibliofilstwo, wydawnictwa bibliofilskie, księgarnia internetowa, Moja biblioteka Mazurska, historia Warmii i Mazur













Max Toeppen, Wierzenia mazurskie

Wstęp

Kłobuk furał nawet wczora

Do problematyki wierzeń mazurskich można podejść w sposób poważny - stricte "naukowy" lub nieco lżejszy. Spróbuję wypośrodkować tłumaczenie samego zjawiska i jego przedstawienie przez Maxa Toeppena.

Proszę pozwolić mi w tym miejscu na małą dygresję, niecałkiem odbiegającą od meritum sprawy. Słysząc czy czytając o takich zjawiskach ze sfery wierzeń jak kłobuk, mara, czy topnik większość ludzi myśli - takie dawne, stare, zaginione. Czy oby na pewno? Co bowiem sądzić o następujących zdarzeniach: przebywając lat temu ledwie kilka, w pewnej warmińskiej wsi, zaprzyjaźnionej i znanej mi od dawna, usłyszałam od jednego z mieszkańców: "a pani wie, u tych… (tu wymieniono nazwisko) jest znowu kłobuk, oni znów mają kłobuka". Mowa była o dobrym gospodarstwie na kolonii, więc według starych wyobrażeń pewno "musiał im pomagać kłobuk". Niedawno w gospodarstwie na obrzeżu Olsztyna usłyszałam zaś: "pani pyta o kłobuka, że może kiedyś, że gruski (dziadkowie)… pani on tu wczora furał (latał)!"

I z innej wsi. Topnik, demon wodny, który "musi" co jakiś czas utopić człowieka. Pani, która trochę wcześniej opisując topnika mówiła, "że to kiedyś, dawno było znane, teraz już nie", w sytuacji, gdy właśnie utopił się w jeziorku chłopak, poinformowała mnie przejęta: "pani wie, znowu pokazał się topnik, utopił tego Szymka".

Wydaje mi się, że te relacje - zupełnie współczesne, wskazują na wielką żywotność wierzeń ludowych. Rozmowy te prowadziłam wprawdzie na Warmii, ale ta sąsiadująca z Mazurami kraina jest podobna do nich, a nawet identyczna w wielu aspektach kultury duchowej. Zresztą zasięg omawianych przez Toeppena postaci wywodzących się z demonologii ludowej i za jego czasów obejmował też południową (polską) Warmię.

I tu już miejsce na poważniejsze zatrzymanie się nad samym powstawaniem takich wierzeń. Tak etnolodzy i antropolodzy szukający ich genezy i zasięgów, jak psycholodzy (np. Gustaw Jahoda) - badający psychologię przesądu (więc zabobonu) zgodnie podkreślają, że praprzyczyny należy szukać w sferze psychicznej człowieka, jego sposobie myślenia. To bezpodstawny lęk przed niezrozumiałymi i niewytłumaczalnymi zjawiskami i zdarzeniami kazał odwoływać się do zachowań irracjonalnych, magicznych. Toeppen, przywołując w pracy "postaci" wywodzące się z demonologii jeszcze słowiańskiej, tajemnicze zjawiska astronomiczne, meteorologiczne itp. i opisując zachowania magiczne mające przed nimi zabezpieczyć, powtarza tylko prastare formy. Przywołane wyżej współczesne sytuacje potwierdzają czas długiego ich trwania. Jahoda wskazuje przy tym na jeszcze jeden ważny czynnik - zachowaniu się niektórych wierzeń towarzyszy zawsze element emocjonalny. Oczywiście są to jednak zjawiska ginące, zapamiętane przez pokolenie najstarsze, ciągle jednak pojawiające się i intrygujące. Działania wykonywane dziś "na zapas" są jednak nieuświadomionymi działaniami magicznymi. Tak jak pukanie w niemalowane drewno czy nie witanie się przez próg.

Wprowadzenie do niezwykle interesującego i cennego jako źródło zbioru Maxa Toeppena trzeba zacząć od kontrowersji wokół samego tytułu. W oryginale obu wydań niemieckich autor używa określenia Aberglauben, co w języku niemieckim znaczy "przesądy - zabobony". Tak też Tadeusz Ostojski, tłumacz uwspółcześniający na potrzeby tego wydania tekst Toeppena, proponował zatytułować niniejszy tom - Zabobony. Przyjmując przy tym współczesną równoznaczność słów, "przesąd" i "zabobon" (choć istniało wyróżnienie uważające zabobon za działania czynne, a przesąd za bierne). Ale już tłumaczka tekstu zamieszczonego w "Wiśle" - Eugenia Piltzówna użyła polskiego określenia "wierzenia". Kto tu więc ma rację i jak powinien być zatytułowany tom? Ja jestem za wierzeniami! Aby uzasadnić ten wybór trzeba sięgnąć do zakresu semantycznego tych terminów i istoty samych opisywanych zjawisk. Przywołany już Jahoda podkreśla, że termin przesąd (ale i zabobon) jest wieloznaczny, a jako jego podstawowe cechy podaje irracjonalność zachowań, bezpodstawny lęk przed nieznanym z zawsze towarzyszącym elementem emocjonalnym. Etnolog Ryszard Tomicki zwraca uwagę na przynależność wierzeń do ludowej wizji świata w kategorii niezrozumiałe, tajemnicze, groźne, takie, które trzeba zabezpieczać zachowaniami magicznymi. Filozof Klemens Szaniawski próbuje godzić oba terminy podkreślając, że trudno precyzyjnie określić, co jest przesądem, a co wierzeniem, a relatywizm tych pojęć występuje już od okresu oświecenia. Tak więc granice między przesądem a "uprawianym" wierzeniem są obecnie zatarte.

Spójrzmy jeszcze jak się to ma do zjawisk opisanych przez Toeppena. Wszystkie "postaci" i zjawiska wywodzą się z wierzeń prastarych, związanych z pogańską religią Słowian. Są to demony (kłobuk, topnik); półdemony żyjące też jak ludzie (mara, zmora, wilkołek) czy też wierzenia o roślinach i zwierzętach oraz o ich właściwościach magicznych. Ten dział kultury duchowej określany jest w etnologii i antropologii jako demonologia i wierzenia (nie zabobony - słowo to bowiem nacechowane jest wyraźnie negatywnie). Należy tu jeszcze przypomnieć, że w literaturze tak polskiej jak i europejskiej, patrz np. tom Mazury Pruskie Oskara Kolberga, jak całej dalszej literaturze przedmiotu: u Kazimierza Moszyńskiego, Ryszarda Tomickiego, Leonarda Pełki, Anny Szyfer i innych, występuje termin: wierzenia. Zgodnie więc z tą tradycją przyjmijmy i my w tytule - Wierzenia mazurskie.

Max Toeppen był postacią niezwykle ciekawą i dość nietypową na tle swojej epoki. W czasach, w których podkreślano wielkość i potęgę państwa pruskiego, Toeppen zajął się obszarem leżącym na wschodnich kresach ówczesnego państwa pruskiego. Kresami, co zauważał i wielokroć podkreślał, zamieszkałymi przez Mazurów - ludność językowo i etnicznie polską. Ciekawe, że w swoich poszukiwaniach historycznych zwracał też uwagę na ludność staropruską i niemiecką. Takie widzenie obszaru w aspekcie czasu długiego trwania zróżnicowanego osadnictwa - stawia go wśród prekursorów badań regionalnych.

Zainteresowania kulturą duchową Mazurów skupiał Toeppen na elementach wierzeniowych wywodzących się z dawnej religii Słowian - demonologii. Interesowała go także cała sfera wierzeń związanych bądź to ze zjawiskami astronomicznymi, meteorologicznymi czy przyrodniczymi oraz tymi, które zachowały się w obrzędach i zwyczajach rodzinnych, cyklu dorocznym, czy zwyczajach gospodarczych z zachowaniami magicznymi. W zbiorze znalazły się wróżby i wróżbiarstwo oraz podania, legendy i baśnie.

Na te ostatnie teksty zwrócić należy uwagę ze względu na ich już bardziej skomplikowaną proweniencję. Większość baśni wywodzi się wprost, lub poprzez teksty drukowane, z terenu Niemiec lub szerzej Europy. Miejscowymi i niemającymi odpowiedników wydają się podania dotyczące postaci demonologicznych (np. zmory), konkretnie lokowanych w terenie zapadniętych zamków, obiektów zatopionych w jeziorach czy Złotych Gór. Niektóre z tych wątków, aczkolwiek mających konkretną lokalizację "mazurską", pojawiają się w odniesieniu do innych terenów w klasyfikacji bajki polskiej Juliana Krzyżanowskiego. Dla Mazur można je znaleźć też w zbiorze bajek zapisanych w połowie XX wieku (Bajki Warmii i Mazur, 1956).

Tu, nie wdając się w genezę i opisy poszczególnych postaci demonologicznych i zjawisk ze sfery wierzeniowej - poświęcona im jest bowiem bogata literatura fachowa - chciałam zatrzymać się nad kilku ważnymi cechami tekstu Toeppena: zasięgiem terytorialnym, podkreślaną przez autora polskością i potwierdzonym przez późniejszych badaczy ich występowaniem (choć w formie zubożonej lub nawet zanikowej) jeszcze w drugiej połowie XX wieku. Materiały do zasięgu występowania można znaleźć w Kulturze ludowej Słowian Kazimierza Moszyńskiego, który podkreśla słowiańskość większości wątków.

Tom Mazury Pruskie Oskara Kolberga przygotowany w latach 70. XIX wieku, wydany został z rękopisów dopiero przez Władysława Ogrodzińskiego i Danutę Pawlak w 1966 roku. Kolberg podkreśla korzystanie (pisał też recenzje Wierzeń) ze zbioru Toeppena, ale też prac Gustawa Gizewiusza, Wojciecha Kętrzyńskiego i innych. Potwierdza też znajomość zbioru wierzeń Toeppena na terenie Mazur dla końca XIX wieku.

Osobiście prowadziłam badania nad wiedzą i wierzeniami astronomicznymi i meteorologicznymi Mazurów od 1954 roku, w latach 1963-1965 dotyczyły one całości wierzeń i demonologii. W okresie tym badania miały miejsce w ponad stu wsiach Mazur. Należy zwrócić uwagę na fakt, że wówczas w mazurskich wsiach ponad połowę mieszkańców stanowili jeszcze Mazurzy! Pozwoliło mi to na stwierdzenie dalszego występowania bogatego zespołu wierzeń podawanych przez Toeppena, jak i wskazanie na ich rozmieszczenie geograficzne. Wyraźnie wyróżniały się trzy obszary: Mazury wschodnie, środkowe i Ostródzkie. Podobna sytuacja była na południowej Warmii, a badania obszarów przylegających do Mazur wykazały również wiele zbieżności. Żywy materiał empiryczny potwierdzał stan z XIX wieku.

Ważną również informację stwierdzającą znajomość większości "postaci" z demonologii zawierają wyniki badań nad gwarami Mazur i Warmii, prowadzonych w latach 1950-1954 przez Pracownię Dialektologiczną Zakładu Językoznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego, potem Polskiej Akademii Nauk, pod kierunkiem Witolda Doroszewskiego. Materiał leksykalny, jak i mój, potwierdza nazwy kłobuka (nota bene na terenie pow. mrągowskiego występuje jako lataniec, a ostródzkiego chobołd), topnika (topnik - Ostródzkie, topich - środkowe Mazury, topielec - wschodnie Mazury) czy mary (mara - środkowe i wschodnie Mazury, zmora - Ostródzkie).

W czasach powojennych zebrano też wiele tekstów bajek, legend i opowiadań wierzeniowych znanych już Toeppenowi. Znalazły się one we wspomnianej pracy Bajki Warmii i Mazur oraz w zbiorze Tadeusza Orackiego, Jak Mazurowi diabeł matkę dał (1995).

Wiele podobnych materiałów należących do folkloru ustnego przechowywanych jest w archiwum Polskiego Radia w Olsztynie i zbiorach Ośrodka Badań Naukowych im. Kętrzyńskiego w Olsztynie.

Na koniec chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną cechę dzieła Toeppena - na stałe podkreślanie przez niego, że zebrany materiał dotyczy polskiej ludności Mazur, a przedstawione teksty w oryginale zapisane zostały w języku polskim. Autor tłumaczy się też często ze swojej nienajlepszej znajomości języka polskiego i związanych z tym trudności. Stała się więc rzecz kuriozalna. Materiał zebrany w języku polskim, dla celów wydawniczych przetłumaczony na język niemiecki i znowu przełożony przez Eugenię Piltzównę na polski! Przedstawiona obecnie książka to efekt kontaminacji tłumaczenia polskiego z "Wisły" i niemieckiego "oryginału". Oryginału wydawniczego, a nie języka oryginalnego zbiorów! Oto jak zawiłą drogę językową mogą przebyć oryginalne teksty dokumentujące jedną ze sfer życia codziennego Mazurów.

Waldemar Mierzwa, wydawca "Mojej Biblioteki Mazurskiej", podjął decyzję o zamieszczeniu jako dodatku do tego tomu interesującego druku ulotnego Jakuba Turowskiego, Klucz do bardzo ważnych Tajemnic, w opracowaniu Pawła Błażewicza. Tego rodzaju teksty, należące do literatury jarmarcznej, krążyły od początku XIX wieku nie tylko po Mazurach i sąsiedniej Warmii, ale spotkać je można było także w Polsce, Czechach, Słowacji i innych krajach.

Klucz znany był Toeppenowi, który często przywołuje go w tekście swoich Wierzeń. Wydaje się, że przedruk tego tekstu jako suplementu do zbioru Wierzeń mazurskich jest dobrym uzupełnieniem. Anna Szyfer







   Copyright Moja Biblioteka Mazurska 2003

Projekt i wykonanie NG Interactive