Mazury, Prusy Wschodnie, Warmia, historia Warmii i Mazur, Dąbrówno, Gilgenburg, Ryn, Olsztynek, Miłomłyn, Mierzwa, kroniki, reportaże, bibliofilstwo, wydawnictwa bibliofilskie, księgarnia internetowa, Moja biblioteka Mazurska, historia Warmii i Mazur













Emilia Sukertowa-Biedrawina, Diabeł na Mazurach w baśniach i podaniach

Wstęp

Pośród materiałów po wybitnych badaczach przeszłości i kultury dawnych ziem pruskich przechowywanych w Ośrodku Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie znajduje się także spuścizna Emilii Sukertowej- Biedrawiny. Pod numerem 4180-PTH-R 180 kryją się teksty znane i nieznane zarazem. Dotyczą one mazurskiego diabła.

Emilia Sukertowa-Biedrawina należy do grona osób zasłużonych dla badań i popularyzacji historii i kultury Mazur. Jej dorobek obejmuje kilkaset artykułów oraz kilkanaście publikacji książkowych, które ukazywały się od 1920 do 1972 roku.

Emilia, z domu Zachert, przyszła na świat w 1887 roku w Łodzi, w rodzinie patriotycznie nastawionych polskich ewangelików. Przedwcześnie osierocona przez ojca uczęszczała do kolejnych szkół, kończąc na maturze, która w rzeczywistości Królestwa Polskiego początku XX wieku, była szczytem edukacyjnym młodych panien. Uzyskawszy uprawnienia nauczycielskie swoją energię wykorzystywała m.in. w pracy społecznej na rzecz środowisk robotniczych oraz feministycznych. W 1909 roku ukończyła pionierski rękopis pracy Zamek w Ojcowie, w której zawarła także ludowe legendy i bajki. Znaczącym w jej życiu stał się rok 1914. Prywatnie, gdyż Emilia , po mężu - Sukert, urodziła wówczas córkę Wandę; społecznie, albowiem została współzałożycielką Towarzystwa Opieki nad Ofiarami Wojny.

Odradzająca się Rzeczpospolita starała się scalać ziemie etnicznie polskie. Przed aktywistami z kręgów polskich ewangelików stawały zadania "specjalne". Poszukiwano przejawów polskości Mazur Pruskich, Powiśla i śląska. Przyjmując 11 grudnia 1919 roku funkcję skarbnika Zrzeszenia Plebiscytowego Ewangelików Polskich, Emilia Sukertowa rozpoczęła trudną i niewdzięczną walkę o polskie Mazury. Przegrany przez Polskę plebiscyt w 1920 roku nie osłabił jej zapału. Od 1921 roku stała się osobą, która wpisała się w codzienność społeczną Działdowszczyzny - południowego krańca powiatu niborskiego (nidzickiego), który jeszcze przed plebiscytem został przyznany Rzeczpospolitej. Dzięki jej zaangażowaniu i wsparciu w Działdowie rozpoczęło działalność Seminarium Nauczycielskie (1921), zaczęły ukazywać się "Gazeta Mazurska" (1922-1933) i "Kalendarz dla Mazurów" (1924-1939), uruchomiono Muzeum Mazurskie (1927). Lista osiągnięć byłaby znacznie dłuższa, gdyby nie to, że Sukertowa przez wiele lat na dwa - trzy dni w tygodniu przyjeżdżała do Działdowa z Warszawy!

Nie wszyscy zresztą pozytywnie oceniali działania Emilii - od 1928 roku, po drugim mężu - Sukertowej-Biedrawiny. Działdowscy Mazurzy postrzegali ją jako osobę "obcą", pochodzącą z zewnątrz. Konfesja ewangelicka nie była w zasadzie żadną "przepustką", bowiem Sukertowa-Biedrawina była członkinią Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, gdy tymczasem Mazurzy byli wyznawcami Kościoła Unijnego. Obu grupom ciężko było dojść do porozumienia. Z czasem dorosło pokolenie działdowskich Mazurów, którzy sami chcieli decydować o swoim losie, czasami wbrew pomysłom i poglądom Sukertowej-Biedrawiny. Ona zaś sama musiała często wybierać czy należy bardziej się skupiać na tłumaczeniu Polakom kim są Mazurzy i czym się różnią od mieszkańców Mazowsza czy Małopolski czy też robić wszystko dla repolonizacji zgermanizowanych Mazurów. Gdy udawało się jej osiągnąć sukcesy na polu edukacyjno-społecznym, były one niweczone w życiu codziennym przez "ortodoksyjnych" osadników i urzędników przybyłych na Działdowszczyznę z innych regionów Polski. Podobne sytuacje po 1945 roku stały się rzeczywistością całych Mazur.

Emilia Sukertowa-Biedrawina zdawała sobie sprawę ze złożoności sytuacji, społecznej, kulturowej i historycznej mazurskiego pogranicza. Wydaje się, że doświadczenie podpowiadało jej, zarówno przed, jak i po 1945 roku, że w polskiej polityce nie ma i nie będzie miejsca na mazurską autonomię.

Jednym z przejawów starań Sukretowej-Biedrawiny o ratowanie resztek autentycznej mazurskości obok "Gazety Mazurskiej" i "Kalendarza dla Mazurów" (także edycje powojenne) stały się publikacje popularno-naukowe.

Wśród nich znalazła się stosunkowo niewielka, bo licząca 32 strony, książeczka Djabeł na Mazurach w bajkach i podaniach. Wydano ją w Działdowie w 1936 roku nakładem Muzeum Mazurskiego. Publikacja ta była niejako zwieńczeniem dotychczasowej działalności autorki z zakresu zbierania folkloru podaniowego, w czym aktywnie wsparli ją członkowie Koła Krajoznawczego działającego przy Seminarium Nauczycielskim w Działdowie. Już wcześniej ukazały się Legendy mazurskie (Olsztyn/Warszawa 1923). Liczne podania, baśnie i legendy drukowane były w gazetach i kalendarzach. W Djable na Mazurach autorka wykorzystała pracę Maxa Toeppena Wierzenia mazurskie, w tłumaczeniu Eugenii Piltzówny ("Wisła", t. 6 i 7, 1892/1893) oraz materiały podaniowe z monografi i powiatu ządŸborskiego (mrągowskiego) Unsere masurische Heimat, pod redakcją Karla Templina (Sensburg 1918). Do naszych czasów zachowało się najpewniej jedynie kilkanaście egzemplarzy Djabła na Mazurach.

Powojenna rzeczywistość Mazur nadal wymagała oswajania nowych osadników z tutejszym dorobkiem kulturowym, a jednocześnie przypominania go repolonizowanym "autochtonom". Już w 1945 roku Emilia Sukertowa-Biedrawina starała się w Warszawie o druk poprawionego i uzupełnionego wydania książki Diabeł na Mazurach w baśniach i podaniach. Do pomysłu powróciła dwa lata póŸniej - również bezskutecznie, choć tym razem to ona zdecydowała o tym, że publikacja się nie ukazała. Na stronie tytułowej modyfikowanego oryginału Djabła na Mazurach z 1936 roku, pełnego licznych uzupełnień i wstawek, zanotowała ołówkiem: "P.Z.W.S. zamierzały wydrukować w 1947 r. Postawiono warunek: całość w gwarze. Uważałam, że wówczas nikt tego nie przeczyta i - odmówiłam" (P.Z.W.S. - Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych w Warszawie. W wydawnictwie tym ukazała się w 1947 roku inna książeczka autorki: Mazurskie dole i niedole). Po kilku latach powróciła do Diabła - porządkując i uzupełniając notatki, stworzyła maszynopis, na którym znalazła się data: "1956". Książka się jednak nie ukazała. Jeśli przywiązywać znaczenie do rocznic, to w 120. rocznicę urodzin autorki rozpoczęło się przygotowanie do druku niniejszego wydania Diabła na Mazurach. Teraz praca ta trafia do czytelnika.

Mazurski diabeł był tuż, tuż. Nie wywyższał się, wręcz przymilał oferując pomoc obarczoną niezwykłym przecież ryzykiem - wiecznego potępienia za cenę doczesnych korzyści. W grze o duszę namawiał do złego, kusił, obiecywał, prowokował. W swojej wersji antropomorficznej stawał się przybyszem spoza Mazur, czasami obywatelem miejskim, wyróżniającym się poza "oczywistościami" - rogami, ogonem i kopytami - strojem, którego próżno było szukać wśród wiejskich gospodarzy. Akta sądowe procesów kobiet oskarżanych o czary w XVI-XVIII wieku dostarczają wielu szczegółów pojawiania się "diabłów" znanych z imienia, szukających samotnych mieszczek i gospodyń. Bywało że diabeł i jego pomocnicy przybierali postaci karłów czy też niewielkich człowieczków. Ludowe wyobrażenia łączyły i mieszały tu wierzenia słowiańskie, bałtyjskie i germańskie. Przynosili je nowi osadnicy, a w XIX wieku rozpowszechniały książki z baśniami, przede wszystkim braci Wilhelma i Jakuba Grimm. Tutejsze diabły miewały także kształty mniej ludzkie. Potrafiły się objawiać jako zagubione zwierzęta, najczęściej czarnej maści - cielęta, psy, kury, a nawet szczupaki.

Wieki obcowania z diabłem nauczyły Mazurów sposobów radzenia sobie z wysłannikami piekła. Czasami niezbędne były magiczne zabiegi czy gesty, łączące pogaństwo z chrześcijaństwem, sakrament z zabobonem, wiedzę z wierzeniem, często wystarczały chłopski spryt i przebiegłość.

Jerzy M. Łapo











   Copyright Moja Biblioteka Mazurska 2003

Projekt i wykonanie NG Interactive