Mazury, Prusy Wschodnie, Warmia, historia Warmii i Mazur, Dąbrówno, Gilgenburg, Ryn, Olsztynek, Miłomłyn, Mierzwa, kroniki, reportaże, bibliofilstwo, wydawnictwa bibliofilskie, księgarnia internetowa, Moja biblioteka Mazurska, historia Warmii i Mazur













Wilhelm Roschkowski
Na Gody. Jutrznia


Wstęp (fragmenty)

Najpiękniejsza cześć uroczystości bożonarodzeniowych

"Kiedy jeszcze ciemność panuje nad przykrytymi śniegiem wioskami - około czwartej - drogami drzemiącej wsi przechodzi gromada starszych chłopców, którzy, stukając do drzwi i okien, wołają: >Wstawajcie! Wstawajcie!<. - - Dorosłych, śpiących w chatach na biednych posłaniach, budzą śpiew i krzyki, dzieci zrywają się
na nogi. Wszyscy czekają na tę pobudkę, ponieważ Bożego Narodzenia, w czasie którego nie zostaną wyrwani ze snu, nie uważają za prawdziwe święta. - - Wiejskie uliczki ożywają. Starzy i młodzi, opatuleni, niemal równym krokiem śpieszą do szkoły, każdy z zapaloną świecą w ręku. W ciemności i pośród śniegu podążają więc ze wszystkich stron wstęgi migających świec. Izba szkolna wypełnia się, jedna po drugiej rozbrzmiewają kolędy. - - Dzieci przebrane są za anioły - - na surduty i kaftany ponakładały białe koszule; czerwona wstęga służy za pasek. Dziewczęta mają we włosach wianki z papierowych kwiatów lub złotego szychu. Niektórzy mają skrzydła z płótna, umocowane na drążkach i przyczepione do ramion. Każdy trzyma w ręku zapaloną świecę bądź małą przystrojoną świeczkami choinkę. - - Tam, gdzie uroczystość owa - - zawędrowała do szkoły, po śpiewie dzieci, nauczyciel czyta opowieść świąteczną i - zapewne z postylli - rozważania na Boże Narodzenie.
Śpiew oraz modlitwa kończą tę uroczystość. Tymczasem zaczęło świtać. W sali szkolnej stoi rozświetlone drzewko bożonarodzeniowe i, wedle możliwości, dzieci otrzymują to, co przygotowano dla nich dzięki staraniom nauczyciela lub proboszcza. - - W niektórych miejscowościach ceremonia ta przybrała zbyt teatralną formę i dlatego z niej zrezygnowano, w innych - brakowało nauczycielowi umiejętności do wyćwiczenia śpiewu lub ochoty do podjęcia się trudu przygotowania. W jeszcze innych proboszcz nie interesował się nią i przekazywał - jeśli nie polecał jej w ogóle zlikwidować - w ręce nauczyciela. Wszędzie, podczas mojej podróży zachęcałem - - do przywrócenia owych uroczystości. - - Tam, gdzie wymaga tego sytuacja związana z nasilającym się zniemczeniem, należałoby ewentualnie zmienić antyfony polskie na niemieckie. Z zaniechaniem owego pięknego zwyczaju, odebrałoby się ludności mazurskiej coś więcej niż tylko ową ceremonię" - tak, podróżujący w 1865 roku po Mazurach, misjonarz Friedrich Salomo Oldenberg opisał zwyczaj jutrzni, nazywając go "najpiękniejszą częścią uroczystości bożonarodzeniowych".
Jutrznia była najbardziej znanym i charakterystycznym mazurskim obyczajem religijnym. Ta poranna uroczystość, organizowana w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, trafiła na Mazury jeszcze w czasach katolickich, uzupełniono ją kolejnymi elementami widowisk religijnych, nawiązujących do szopki betlejemskiej. W okresie protestanckim jej tekst, oparty na Ewangelii, wzbogacono o pierwiastki twórczości lokalnej i przeobraziła się w rodzaj teatru ludowego. Jutrznię wystawiano w kościołach, a wraz z rozwojem oświaty zagościła w wiejskich szkołach, przygotowywana przez nauczycieli. Doprowadziło to do jej zróżnicowania w zależności od umiejętności tych, którzy ją organizowali; w wielu przypadkach zatraciła wymiar teologiczny. Ponadto w okresie pietyzmu potraktowano ją jako zwyczaj katolicki, skutkiem czego już w 1711 roku wydano zakaz jej wystawiania, widać nieskuteczny, skoro ponawiano go w kolejnych latach. Jutrznia faktycznie żyła na całych Mazurach. I tak pod koniec XVIII wieku proboszcz nidzicki Georg (Jerzy) Rosocha wystąpił o uchylenie zakazu, ale petycję odrzucono. Jutrznię dotknął pewien kryzys na początku XIX wieku, gdy z kolei pod wpływem racjonalizmu uznano ja za nieprzystającą do obyczajów kościelnych. W latach trzydziestych XIX wieku mówiono wręcz o jej wymarciu i obecności tylko w pamięci starszych mieszkańców.
Rzeczywiście w tym czasie nasilenie jej wystawiania zmalało, ludowy poeta Fritz Olsiewski z Różyńska Wielkiego (pow. piski) tak wspominał ten okres: "Jutrznia długo u nas nie trzymana, Dwadzieścia pięć lat wcale poniechana, I stojał kościół w nocy gód zawarty". Niemniej zwyczaj ten całkowicie nie wygasł, a nawet utrzymał się w niektórych kościołach, o czym świadczy plastyczny, dostępny również polskiemu czytelnikowi, opis z pierwszej połowy XIX wieku, który wyszedł spod pióra Maxa Rosenheyna. Duchowni, zezwalając nań, czynili to jednak w tym czasie "samowolnie". Od połowy XIX wieku Kościół zaczął przychylniej odnosić się do jutrzni. Wynikało to zarówno z odchodzenia od przekonań racjonalistycznych, jak i widocznego zainteresowania w tym czasie kwestiami mazurskimi oraz akceptacją niektórych mazurskich odrębności w ramach Kościoła ewangelickiego. W drugiej połowie XIX wieku jutrznię zaaprobowano, choć nie jako oficjalną uroczystość kościelną. Poddano ją baczniejszej kontroli, coraz częściej przygotowania do niej nadzorowali sami duchowni. Jednak także w drugiej połowie XIX stulecia jej losy układały się różnie. Choć zdobywała prawo istnienia, były parafie, w których duchowni rezygnowali z udziału w jej organizowaniu, czynili to jedynie nauczyciele. O zaniku zwyczaju jutrzni (i nieszporów) w połowie lat osiemdziesiątych w Liwie (pow. ostródzki) wspominał znany poeta ludowy Gottfried Bendziulla. Przyczynę tego widziano nie tylko w upadku "dobrych obyczajów", ale także w sytuacji nauczycieli, którzy, aby przygotować tę uroczystość, musieli poświęcić nieodpłatnie co najmniej trzydzieści godzin pracy, a często i tak nie znajdowali uznania w oczach parafian. Ale z drugiej strony: "Niemało jest wsiów, w których nauczyciele jutrznią i nabożeństwo w niedzielę odprawują, co po części jest zasługą mießkańców wiejskich".
Kolejna fala zainteresowania jutrznią przypadła na koniec XIX wieku. O jej wznowieniu w przededniu pierwszej wojny światowej donoszono z wielu miejscowości. Niekiedy przysparzała kłopotów, np. w Orzechowie (pow. ełcki) próbowano urządzić ją bez chórów dziecięcych, więc ceremonię uznano za całkowicie nieudaną i na następne chodzono do okolicznych wiosek. Karol Małłek wspominał przygotowanie i wystawienie jutrzni przez nauczyciela, któremu pomagali mieszkańcy Sławki Wielkiej (pow. nidzicki).
Niewątpliwie jutrznię zaliczyć należy do najważniejszych zwyczajów kościelnych na Mazurach. Uroczystość tę, odbywaną w szkole lub kościele, jako nocno-poranne spotkanie znano także w innych prowincjach, np. w Prusach Zachodnich, gdzie przy tej okazji śpiewano jeszcze łacińskie teksty, czy w Wielkopolsce, jednak jutrznię mazurską wyróżniał jej dramatyzm, ludowość i powszechność. Sami chłopi pisali o niej: "Polska jutrznia dla nas Mazurów jest tem samem, czem krople rosy dla kwiatka. I dziatwa i my starzy słuchamy chętnie tych słów macierzyńskich, gdyż podnoszą one ducha naszego i serca nasze napawają błogiem uczuciem".

Grzegorz Jasiński











   Copyright Moja Biblioteka Mazurska 2003

Projekt i wykonanie NG Interactive